W potocznym rozumieniu gry są po prostu rozrywką. Czasem łatwą, lekką i przyjemną, nieangażującą umysłowo. Czasem trudną, złożoną i długą, rozciągającą się niekiedy na całe godziny. W każdym jednak przypadku zwykle nie są kojarzone z czymś poważnym, czy chociaż służącym jakiemuś pożytecznemu celowi. I istotnie – tak w większości przypadków jest. A gdyby jednak spojrzeć na gry z perspektywy praktycznej?
Warto od razu na początku wyraźnie zróżnicować dwa nurty związane z wykorzystaniem gier w rozwijaniu kompetencji. Z jednej strony mamy całe bogactwo tzw. serious games, czyli gier stosowanych m.in. w szkoleniach. Te tytuły zostały stworzone w konkretnym celu praktycznym i fakt, że są grami, jest jedynie okolicznością towarzyszącą. Równie dobrze mogłyby być ćwiczeniami, zabawami, warsztatami czy dowolnymi innymi narzędziami szkoleniowymi. Projekt takiej gry jest podporządkowany celowi dydaktycznemu czy szkoleniowemu, i dlatego jej aspekt rozrywkowy stoi raczej na drugim planie – jeśli taka gra będzie ciekawa, to jest to po prostu wartość dodana. Nie umniejsza to w żadnej mierze ich sensowności. W niniejszym tekście nie skupiam się jednak na nich z prostego powodu – jeśli mówimy o ich zastosowaniu w rozwoju kompetencji, zwykle nie są w stanie nas niczym zaskoczyć.
Z drugiej strony mamy wszystkie gry, w które gramy w zaciszu domowym lub po prostu w swoim czasie prywatnym – czy to przy stole z rodziną i przyjaciółmi, czy też online, z mniej lub bardziej nieznajomymi osobami. Do tych gier siadamy nie w jakimś praktycznym celu – gramy w nie, ponieważ sprawia to nam przyjemność. Ale nawet mimo takiego przyziemnego i mało chwalebnego celu, także takie gry potrafią mieć ogromną praktyczną wartość dodaną.
Historyczne gry wojenne potrafią nauczyć nas w jeden wieczór mnóstwa niuansów związanych z uwarunkowaniami politycznymi, społecznymi czy geograficznymi konkretnego konfliktu zbrojnego. A dodatkowo potrafią także zachęcić do sięgnięcia do tradycyjnych źródeł, aby tę wiedzę sobie jeszcze pogłębić.
Posadźmy dziecko do gry planszowej wymagającej liczenia punktów i szacowania szans, a w ciągu krótkiego czasu rozwinie ten zakres umiejętności w sposób, który zadziwi wszystkich wokół. Podobnie nauczmy dziecko grać w tytuł wymagających operacji przestrzennych (czy to nad planszą, czy na ekranie komputera), a w krótkim czasie przegoni w tej umiejętności starszych od siebie.
Zaprośmy znajomych do handlowej gry negocjacyjnej – po krótkim okresie niepewności i zagubienia będą mieli okazję przećwiczyć różne strategie negocjacyjne oraz szeroko rozumiane kompetencje komunikacyjne. I kto wie – może obudzi się w nich żyłka handlarza…
Potrzebujemy rozwinąć koordynację ręka-oko? Siądźmy do gry zręcznościowej na komputerze lub konsoli. Czy nawet do Jengi. Jeśli gra jest dobrze dobrana, osiągniemy wyraźny postęp. Pamiętajmy tylko – to naprawdę potwierdzono badaniami – że granie w komputerowe gry wyścigowe przy pomocy kierownicy jest przeciwwskazaniem do prowadzenia samochodu przez minimum dwie godziny po zakończeniu rozgrywki. Bo mamy wówczas skłonność do bardziej ryzykownej jazdy. Choć w przypadku seniorów takie gry mogą pomóc i wielu lekarzy poleca gry zręcznościowe jako jedno z ćwiczeń na utrzymanie sprawności i koordynacji.
Gry pozwalają też – i to jest chyba ich najpopularniejsze zastosowanie – ćwiczyć wytrwałość. Wyrobienie w sobie niepoddawania się i podnoszenia po porażce jest umiejętnością wymaganą w prawie każdej grze, czy to planszowej, czy elektronicznej.
Jednak wyzwaniem związanym z zastosowaniem gier w rozwoju jest ich podstawowa cecha, która może stać na przeszkodzie wielu mniej lub bardziej sformalizowanych inicjatyw tego typu: otóż celem gry jest zwycięstwo, a celem procesu dydaktycznego jest zdobycie jakiejś określonej umiejętności, wiedzy, czy też – w rzadszym przypadku – zmiana postaw. Dlatego za każdym razem, gdy myślimy o użyciu gry w rozwoju osobistym lub zawodowym, powinniśmy zadać sobie podstawowe pytanie: czy cel gry jest spójny z naszym celem rozwoju? Jeśli nie – może zachowajmy grę do celu wyłącznie rozrywkowego, a rozwój załatwmy jakimś klasycznym narzędziem. Jeśli jednak są one spójne – nie pozostaje nam nic innego, jak tylko więcej grać!
dr Michał Mijał
Katedra Teorii Organizacji i Zarządzania WZ UW